Kiedy słyszy się słowo „heros” na myśl od razu przychodzą mityczni potomkowie ludzi i bogów znani nam z mitologii greckiej. Przed oczami staje obraz Herkulesa czy Tezeusza posiadających niezwykłe umiejętności i wykorzystujących owe umiejętności dla czynienia dobra. Ale to tylko mity. Czy herosi istnieli naprawdę? A jeśli istnieli, to czy ich czasy już dawno odeszły w niepamięć? Otóż nie. Herosi nie tylko istnieli naprawdę, ale wciąż żyją wśród nas. Nie mam tu na myśli ludzi z legendarną herkulesową siłą, ale zwykłych, a jednocześnie tak niezwykłych „zjadaczy chleba”, którzy swoim zachowaniem przypominają, że w dzisiejszym świecie, tak zabieganym, zapatrzonym w pieniądze i interesownym, możliwa jest postawa prawdziwie bohaterska. Takiego właśnie człowieka chciałbym dziś opisać, aby jego zasługi nie były zapomniane, lecz docenione przez innych.

Tym człowiekiem jest Paweł Śliwka, policjant pracujący na Podkarpaciu, człowiek, któremu zawdzięczam to, kim teraz jestem. Nie usłyszycie o nim w programie „Zwyczajni, niezwyczajni”, nie ma w swoim życiorysie czynów, za które mógłby dostać choćby powszechne uznanie, nie jest sławny ani bogaty… mimo wszystko dla mnie jest prawdziwym herosem.

Paweł Śliwka swoją przygodę ze sztukami walki rozpoczął już w wieku 15 lat. Wtedy to trafił do sekcji Judo. W latach 1986-1987 próbował swoich sił w Karate-Kyokushinkai. Kolejne dwa lata spędził w rzeszowskiej grupie trenującej kung-fu ćwicząc pod okiem instruktorów P. Sierżęgi oraz Z. Kuczmy. Następnym etapem było asystowanie w Malwie pod okiem Mistrza Bernarda Górnego. Wtedy to pojawił się pomysł założenia własnej sekcji. Paweł miał wtedy stopień uczniowski 2 tie. Przez okres treningów w Posadzie Górnej, potem w Iwoniczu, dzięki ciężkiej pracy uzyskał stopień mistrzowski 3 dan. Ludzie którzy patrzą na to co robi często nie maja pojęcia dlaczego tak się poświęca. Za treningi płacimy symbolicznie, Mistrzowi ledwie zwraca się za benzynę na dojazd na salę. Mimo to ciągle jest z nami, ciągle poświęca swój wolny czas dla nas, wkłada całe swoje serce w to co robi oczekując w zamian tylko i wyłącznie zaangażowania ze strony ćwiczących. I właśnie dlatego jest dla mnie herosem. Daje z siebie wszystko oczekując w zamian tak mało. Jest przyjacielem, mistrzem, wzorem do naśladowania… uczy nas życia, pokazuje swoja postawą uczciwość, wytrwałość w dążeniu do celu, umiejętność zmotywowania innych do działania… i wiele innych. Człowiek, który trenuje sztuki walki uczy się dyscypliny, pracy nad pokonywaniem własnych słabości, kontroli własnego ciała. To wszystko, a także wiedze z zakresu choćby filozofii, pierwszej pomocy, anatomii, otrzymujemy właśnie dzięki Mistrzowi. Mogę śmiało powiedzieć że jest to człowiek, któremu zawdzięczam wybór drogi życiowej. A wszystko zaczęło się około 8 lat temu… .

W paĄdzierniku 1997 roku w Szkole Podstawowej w Posadzie Górnej zostały ogłoszone zapisy do sekcji podległej pod PASW (Pszczyńska Akademia Sztuk Walki). Jako że wtedy miałem zaledwie 9 lat sam nie mogłem ćwiczyć. Ale na spotkanie udał się mój starszy brat. Z póĄniejszych opowieści dowiedziałem się, że przyszło tyle chętnych, że prowadzący był zmuszony urządzić losowanie. Szczęśliwcy rozpoczęli treningi. W rok póĄniej dołączyłem do ćwiczących. Pamiętam pierwszy trening… sala gimnastyczna znana z zajęć wychowania fizycznego w poniedziałkowe popołudnie całkowicie zmieniała swoje oblicze. Przed przestąpieniem progu obowiązkowy ukłon i zdjęcie obuwia, potem cisza i skupienie na chwili medytacji przed rozpoczęciem zajęć. Wtedy pierwszy raz zetknąłem się z mistrzem. Niewysoki, krępy mężczyzna z lekkim zarostem i powagą wypisaną na twarzy, uśmiechał się z politowaniem na widok małego, dziesięcioletniego dzieciaka, który nie bardzo wiedział co się dookoła niego dzieje. To właśnie był Paweł. Od tamtej pory zacząłem rozwijać swoje umiejętności. Cotygodniowe spotkania na sali uświadamiały mi jak wiele jeszcze mogę się nauczyć, jak dużo jeszcze brakuje mi do poziomu jaki reprezentują inni, szczególnie Mistrz. I choć jestem już po 7 latach treningów to uczucie nie mija… każdy trening uświadamia moją słabość, zaskakuje nowymi ciekawostkami, uczy wytrwałości i przede wszystkim motywuje do działania. Już w ciągu kilku pierwszych tygodni uczęszczania na zajęcia zauważyłem niezwykłą atmosferę panującą na sali. Mistrz był jak starszy brat. Czasem żartował, czasem krzyknął, pomagał w doskonaleniu technik, zwracał uwagę gdy robiliśmy coś Ąle i, co mnie zdziwiło, interesował się nie tylko naszymi postępami na sali ćwiczeń, lecz również często wypytywał o rodzinę, naukę.

Ludzie w różny sposób odnoszą się do sztuk walki. Najczęściej spotyka się dwa podstawowe przeświadczenia: „…służą wszechstronnemu psychofizycznemu i duchowemu rozwojowi człowieka” lub wręcz przeciwnie „…prowadzą do utraty zdrowie fizycznego i psychicznego a ich następstwa wychowawcze są negatywne”. Jestem przekonany ze pierwsza opinia jest doskonałą odpowiedzią na pytanie „dlaczego trenuję sztuki walki?”, a druga jest całkowicie niezgodna z rzeczywistością.

Współczesnym herosem może być nie tylko ten, który ratuje dziecko z płonącego domu, działa w organizacji pomagającej uchodĄcom czy organizuje zbiórki żywności dla najbiedniejszych, lecz także ten, który swoją postawą wskazuje drogę życiową. Ten, który pokazuje jak żyć. Ten, który uosabia cechy doskonałego nauczyciela i porządnego człowieka. W końcu ten, dzięki któremu odkryłem wspaniałą tajemnicę treningu wschodnich sztuk walki organizowanego w duchu chrześcijaństwa i poszanowania ludzkiego zdrowia i życia. Nie wiem czy umiałbym wyrazić słowami moją wdzięczność dla Mistrza… sekcja nauczyła mnie życia, a On jest jej twórcą, i to całkowicie bezinteresownym. Nie jestem jedynym który tak uważa. Kiedyś usłyszałem pouczenie, bym nie mówił w imieniu innych, bo nie wiem co myślą. Wiem jednak, że wobec takiego poświęcenia nikt nie pozostałby obojętny, każdy z ćwiczących czuje wdzięczność. Dziękuję Pawłowi za wszystko co otrzymałem… mam nadzieje że kiedyś będę mógł się odwdzięczyć.

Powyższy tekst jest podziękowaniem dla naszego MISTRZA za całe lata poświęceń i cierpliwość, dzięki którym członkowie naszej sekcji stali się innymi ludźmi!

WIELKIE DZIĘKI !!!!

autor tekstu – MACIEK KRUKAR (1 Tjie)